Mastektomia 4,4 lata temu + radioterapia + Tamoksifen. G1, ER 98%, PGR 100%, Her ujemny, Ki67 20%, mikroprzerzut do węzła. pT1c pN(sn) 1mi.
Obecnie mam 43 lata. Od początku leczenia komplikacje ginekologiczne: torbiele (z czasem ustąpiły) oraz przerost endometrium (do 4 cm!) - cały czas pod obserwacją ginekologa oraz 2 histeroskopie: histpaty w miarę prawidłowe, mięśniaki. Ostania w październiku, kolejna zaplanowana na marzec. Od początku 2019 r. zaczęły się bardzo silne bóle brzucha przy miesiączce, bardzo obfite, krwotoczne miesiączki oraz bardzo silne bóle owulacyjne (nie mam pewności czy to one, ale wszystkie inne ew. schorzenia wykluczone). Ból pojawia się od 10-15 dnia od pierwszego dnia cyklu i trwa prawie tydzień. Wyklucza mnie to z życia zupełnie.
Mam pytanie, czy jest zasadność modyfikacji leczenia? Jeżeli tak, to jak mogłoby teraz wyglądać? Pojawiają się bardzo spolaryzowane sugestie od lekarzy, począwszy od absolutnego zakończenia leczenia Tamoksyfenem z argumentem, że przy takim raku już bardziej szkodzi niż leczy, po próby dokładania Zoladexu + I.A (?), oraz włączenia wkładki Mirella, albo luteiny przy samej owulacji.
Niestety nie mam kontaktu z lek. prowadzącym, bo przyjmuje tylko przypadki bardzo poważne, a przypadkowy kolejny lekarz dyżurny nie chce w ogóle podejmować tematu. Odsyła do ginekologa, ginekolog do onkologa. Szukam pomocy już rok. Zarówno bóle miesiączkowe i te owulacyjne są dla mnie dramatem. Jestem co miesiąc w szpitalu na kroplówce p-bólowej. Czy któreś z powyższych propozycji leczenia są sensowne i powinnam brać pod uwagę? Czy zastosowanie wkładki domacicznej albo luteiny jest rozsądne?
czytaj więcej